środa, 28 stycznia 2009

ILUZJA JAKO KOŃ POCIĄGOWY

Nie ma co ściemniać, trzeba przyznać, że tej zimy końsko obijamy się sakramencko. Konie włóczą się po pastwisku i skubią trawę (Ha! Tak, mamy nieustannie trawę!) A my jesteśmy równie leniwi. W związku z wszechogarniającym lenistwem staramy się fotografować niewielkie przejawy aktywności naszej i końskiej. Jeden z ostatnich takich przejawów wielkiej ochoty i zapału do pracy zarówno z naszej, jak i z kopytnych strony, zaowocował kolejnym etapem przeprofilowania Iluzji. Dziewczyna odkrywa w sobie nowe możliwości i z wyścigowego "wariata" zamienia się w "Baśkę do bryczki". Do bryczki czy sanek droga jeszcze bardzo daleka, ale pierwsze Bolki i Lolki... yyy... tzn. koty za płoty. Za płoty do tego stopnia, że z przedmiotów lekkich (folia, plandeka, hula-hoop...) przeszliśmy na cięższy kaliber i Ilka ciągnęła za sobą troszkę większe obciążenie. Od początku dziewczyna bardzo zadziwiła nas swoją reakcją na ciągane za sobą przedmioty, bo znając jej ekstrawertyczny charakter, spodziewaliśmy się... yyy... bardziej ekspresyjnego wyrażania uczuć... a tutaj tak miło. Niestety, z "lżejszego kalibru" zaprzęganego jakiś czas temu zdjęć nie mamy, no ale są przynajmniej te ostatnie:

Czenna, Cekin: Co on tam jej znowu zakłada?



Iluzja: Wojtek, coś ty mi znowu poprzyczepiał…?



Cekin: Rany! To się rusza!



Iluzja:  Ciągnięcie belki fajne, ale jako modelka sprawdzam się lepiejJ


 

PS A w przygotowaniu notka o tym, jak zrobić z Czenny pomnik, czyli koniec /unikologii stosowanej/ Agi w kwestii wchodzenia na podest i bajka o Wojtku i jego rumaku Cekinie - koniu zabawowo-wierzchowym. 

niedziela, 25 stycznia 2009

O TYM, DLACZEGO NIE MA NADAL ZDJĘĆ Z ZABAW KOŃSKICH, KTÓRE JUŻ OBIECALIŚMY NIEKTÓRYM I CI NIEKTÓRZY NA NAS ZA TO TERAZ KRZYCZĄ

Komputer przepowiedział, że nie mogę zrzucić zdjęć z aparatu na jego łaskawy twardy dysk, bo coś tam, coś tam. Cóż było robić… z Wrodzonym Wdziękiem Kobiety Niezaradnej poszłam poprosić Wojtka o pomoc.

-Sobie płytkę instalacyjną zainstaluj jeszcze raz. Kobieto. – przewrócił oczami, westchnął, i pogrążył się w przycinaniu sztachet racząc mnie melodyjnym brzmieniem cyrkularki przez kolejne 6 godzin.*  Zebrałam posiłki zwierzęce i rozpoczęłam akcję poszukiwawczą płyty. Obydwie Wredne Suki ochoczo włączyły się do poszukiwańPo godzinie zgodnie doszłyśmy do wniosku,  że płytka instalacyjna zaginęła gdzieś w okresie paleozoicznym, albo innego górnego karbonu więc raczej odwołamy poszukiwania na najbliższe 1000 lat i z –wiadomo- Wrodzonym Wdziękiem Kobiety Niezaradnej, poszłam wypłakać się mężowi.

-To sobie znajdź na internecie  instalkę i zainstaluj. Tak się robi jak się płytkę zgubi. Kobieto.– Znowu przewrócił oczami, westchnął z politowaniem i odjechał na cyrkularce w otchłań swego garażu, dzierżąc w dłoni maskę spawalniczą i wiązkę elektrod (Tak, wiem co to jest elektroda, wiem jak wygląda i jak się używa. Jak się używa maski spawalniczej też wiem, aczkolwiek nie używam, bo nie ma odpowiedniej dla mnie wersji kolorystycznej w z brokatem). Po godzinnych poszukiwaniach znalazłam instalkę. Na stronie producenta. (Wiem. Nic już proszę nie mówić.) Zaznaczyłam, ze licencję „accept”, potem -  zgodnie z instrukcją - przeprosiłam producenta na piśmie za zgubienie płyty, przywdziałam parciany worek, posypałam głowę popiołem, wywiozłam się na obrzeża wsi na furze gnoju, dokonałam samobiczowania, i zabrałam się za instalowanie sterownika. Krok pierwszy: „W CELU WERYFIKACJI, WŁOŻ DO STACJI CD PŁYTĘ INSTALACYJNĄ KTÓRĄ OTRZYMAŁEŚ WRAZ Z PRODUKTEM”…

No ja przepraszam, proszę państwa… zawsze uważałam, że informatycy, to ludzie z mocno rozbudowaną opcją poczucia humoru, no ale żeby AŻ tak..? Czy oni są w tym celu jakoś specjalnie szkoleni?

 

 

* W związku z tym iż planujemy odgrodzić „nasze” końskie gówna od reszty świata  za pomocą sztachetowego płotka, Wojtek Wr. od czasu pewnego, popołudniami spawa, przycina, okorowuje i oddaje się innym romantycznym zajęciom.

poniedziałek, 19 stycznia 2009

TRZECI JEŹDZIEC (APOKALIPSY) WRESZCIE ZNALEZIONY!!!

Szukalim, szukalim długo i znaleźć niemoglim. Ale w końcu znaleźlim.

Jak powszechnie wiadomo, gospodarstwo nasze składa się z trzech koni i dwu osób (nie licząc innych rozlicznych gatunków). Z prostego rachunku wynika, że jeden koń pozostaje nam –że tak powiem- luzem.  Sytuacja ta, od dawna spędzała nam sen z powiek, bo ni to w teren parami pojechać, ni to na wakacje dwukonne wybyć… bo zawsze jedna sierota zostanie. Można by, co prawda, towarzystwo podzielić i jedno do samotnego pozostawania przysposobić, albo też przyzwyczaić do chodzenia obok konia z jeźdźcem… no ale we trójkę w siodłach było by dużo fajniej. Opcja czwartego konia - by trzeci sam nie zostawał-chwilowo też odpada. Tak więc na szeroką skalę rozpoczęliśmy poszukiwania odpowiedniego trzeciego jeźdźca. Warunek był prosty. Naturals. Mógł być skrajnie początkujący, ale by serce do koni miał dobre i zasady końskie miał te same co i my mamy-reszty, z dobrą wolą się nauczy. Zrobiliśmy więc nabór i…nawet w najśmielszych marzeniach, nie sądziliśmy, że trafi do nas ktoś taki! TAKI FACHOWIEC! Po wstępnych rozmowach, nie mieliśmy żadnych wątpliwości! To on będzie trzecim jeźdźcem! Świetnie rozumie się z naszymi zwierzętami. Na koniu wygląda tak, jakby na nim się urodził.  Wędzidło, wodze, hackamore czy cordeo… to zupełnie niepotrzebne mu gadżety. Owszem,  na wędzidle tez może, ale woli freestyle. Z siodła korzysta, ale raczej woli jeździć na oklep. Mówił, że pod Kraków zawędrował niecały rok temu ale że zostanie tu raczej na stałe. Chłopak jest ze wschodu, i chociaż zdeklarowany PNH-owiec, widać, że idee szkoły Nevzorova, tez nie są mu obce. Warunek miał tylko jeden-chce jeździć na Cekinie. Cekin to młodziak, ale wobec takiej wiedzy, takiej praktyki i takich zdolności-nie mogliśmy odmówić naszemu nowemu jeźdźcowi. A oto i on,  podczas pierwszej jazdy na Cekinie:

Friendlygame z grzbietu (raczej z zadu...) : siedzenie i nicnierobienie



Pierwszy stęp


niedziela, 18 stycznia 2009

ZIMOWE SPACERY CZĘŚCIOWO "BEZLINNE"

Krzyczą wszyscy na nas, że mało końsko, no to dzisiaj będzie końsko. O spacerowaniu. Zima generalnie z powodu krótkiego dnia, późnych  pracowych powrotów Wojtka i każdej wolnej chwili poświęconej na Furolową socjalizację (dzielnie walczymy, dzielnie walczymy) upływa nam bardzo szybko. Weekendy staramy się spędzać końsko, więc ostatnio postanowiliśmy pokazać kopytnemu towarzystwu naszą wioskę w zimowych barwach. Spacer miał być krótki i na linie a wyszedł kilkugodzinny i częściowo „bezlinny”. Wg wykresu koniobowościowego, każdy z naszych zwierzaków znajduje się w przewadze w innej ćwiartce.  Konie puszczane bez liny były oddzielnie i ….wtedy tą różnoćwiartkowość było widać najbardziej. Generalnie jeden kopytny szedł 30m za nami, drugi 30 m przed nami, a trzeci równo z nami (i oczywiście był to Cekin). Można obstawiać, w jakim szyku szły dziewczyny:) A poniżej fotorelacja:

Było spacerowanie po polach kapusty…

… i odpoczywanie



Po drodze spotkaliśmy konkurencyjne  stado, które też wybrało się na spacer…




Jedni szli parami…



…a inni trójkami… jedni na linie, drudzy bez…



Było wspólne pozowanie do zdjęcia



Jak się jest zaradnym koniem, to nawet na zaoranym polu znajdzie się trochę trawy do poskubania!


Cekin: „Dobra, to ja pospacerowałem i wracam do domu. Nara.”



Aga: „to Czenna, tak się umówmy, że  zaczynamy teraz od prawej….”

Czenna: „Jaki ten świat piękny… jeszcze jak by Aga nie burczała coś tam pod nosem, to by było milej…”



Iluzja: ”…no, faktycznie, piękny…”



Iluzja: „Eeeeej! Zaczekajcie! Gdzie mi uciekacieeee!”



Iluzja: „No, Cekin, dawaj, dawaj!”



Iluzja: „Będę pierwsza! Będę pierwsza! He,he, Cekin, ale z Ciebie dupa!” Iluzji przypomniały się Partynice.



Cekin: „No i znowu daliśmy się wyprzedzić babie… ale obciach…”



Iluzja: „Pięknie biegnę! Zdjęcia mi rób! Zdjęcia mi rób!”



Gdy byliśmy blisko zabudowań, wszyscy koniec końców wrócili z powrotem na liny…

Cekin: „No i co Iluzja? Było się tak popisywać?”




niedziela, 11 stycznia 2009

WSPOMNIENIE CHOINKI ZJEDZONEJ PRZEZ KONIE

Święta spędziliśmy w rozjazdach między jednym domem rodzinnym a drugim. A u nas w Żydowie? Było zbiorowe ubieranie choinki (kóra dzisiaj została uroczyscie zjedzona przez konie). Zwierzaki włączają się we wszystko to i przy wieszaniu choikowych ozdób nie mogło ich zabraknąć!

Furia: "Nie rozumiem... co robicie?"





Aga: "To jest, Fusiu, choinka. Ją się ubiera ozdobami. O taką ozdobę teraz powiesimy."



Aga: „O widzisz? Tak się  ją wiesza…”

 


Aga: „…i wisi ślicznie….”



Fu: „No faktycznie.Wisi…”


Fu: „…A jakby tak pociągnąć za tą gałązkę…? Stanie się coś?”



Fu: „Jeeeeeeeeeeeeeej…. ale piękna ta choinka…”

Koty też podziwiały...


A wieczorem jedni pod choinką czekali na Aniołka by skutecznie podprowadzić wszystkie przyniesione przez niego  prezenty, a inni zmęczeni wieszaniem ozdób grzali się przy piecu…

P.S.1.  A w przygotowaniu notka o końskich spacerach  częściowo  „bezlinnych” i pierwszych Furiowych urodzinach (które były wczoraj)

P.S.2. Dziś urodzinuje po raz piąty CekinJ



czwartek, 1 stycznia 2009

LIST DO REDAKCJI


Droga Redakcjo „Przyjaciółki”!
Zawsze myślałam, że jesteśmy z Wojtkiem dobrym małżeństwem. Jednak to, co wydarzyło się w czasie ostatnich przygotowań do Świąt, stawia pod znakiem zapytania nasz dalszy związek… Otóż - droga Redakcjo - on mnie już chyba nie kocha. Nie rozumiem, dlaczego tak się stało… Zawsze byliśmy taką przykładną parą… dobrą i zgodną… myślałam, że jest mu ze mną dobrze. Sprzątałam mu i gotowałam… liczyłam, że to doceni. On jednak, najwyraźniej nie jest szczęśliwy. Skąd moje przypuszczenia? Otóż robiliśmy przed świętami ozdoby choinkowe. Ja zrobiłam np. takie:














































a on zrobił takie:























I takie:
























Droga Redakcjo, jestem zrozpaczona i nie wiem co  zrobić! Poradźcie proszę!
Wasza stała czytelniczka A.