sobota, 29 sierpnia 2009

O WYPADKU...

Jest chwila by napisać… tyle wakacyjnych relacji kluje się w głowie, tyle zdjęć, tyle fajnych historii… które będą musiały poczekać, bo dobry nastrój odpłynął… Fiala ma złamaną kość w nodze. Wypadek. Ot, „na prostej drodze”. Nikt się nie spodziewał. Poprostu.
W tej chwili Milenka z Wojtkiem i Błażejem wiozą ją na operację do Wrocławia…
Trzymajcie mocno kciuki…

czwartek, 20 sierpnia 2009

O PRZYJEŻDZIE ATOSA VEL. RUDIEGO

No i ostatni nasz letnik, to Atos vel. Rudi! Rudi spędzał u nas wakacje już w tamtym roku, więc przyjechał jak na stare śmieci „przypakować” tu i tam na górkach! Szczęśliwie w dzień przybycia pogoda dopisała i tym razem nikt nie musiał brnąć z przyczepką przez błoto ani nawracać na podwórku sąsiada, gdy pomylił drogę…;)Czyli w skrócie: podróż - zupełna nuda;)Na pastwisku też nuda. Liczyliśmy na dzikie galopy, a tu niespodzianka!

Najpierw było zapoznanie przez płot pod czujnym okiem Furii:

Biegi wzdłuż ogrodzenia. No, umówmy się, że nowy kolega to atrakcja, więc przynajmniej przez kilka minut, do zdjęcia, wypadało się poruszać…

PRAWIE wszyscy pozują!

A potem było zapoznanie bez płotu. Tym razem zrezygnowaliśmy z wysyłania do „nowego” konia Cekina jako reprezentacji, bo było bardzo spokojnie. Na pastwisku oczywiście chłopaki od razu przywitali się, jak kumple z wojska!

Zapoznanie Rudiego z Clio i Żagłówką wzbudziło większe emocje w stadzie…

Fiala udaje źrebaczka już chyba tylko przed Rudim ;)

Trochę wszyscy razem pobiegali…

..a potem Rudi zdecydowanie poszedł za głosem serca i oddał się swojej wielkiej, pierwszej i jedynej miłości: jedzeniu trawy. Reszta zrobiła to samo…

Trzeba przyznać, że ośmiokonne stado wygląda świetnie:):)

środa, 12 sierpnia 2009

O TYM, ŻE MY TU SOBIE GADU GADU...

Było gorące sierpniowe południe. Agnieszki makijaż kapiąc obficie na buty spłynął jakieś pół godziny temu, co - w ciągu ostatnich dni – i tak było całkiem niezłym wynikiem. W ubiegłym tygodniu Pan Pogodynka w radio powiedział, że są „dog days”. Agnieszce ogromnie spodobała się ta zupełnie nic nie mówiąca nazwa i od tej pory używała jej regularnie. Kilka dni temu sprawdziła co ona oznacza. Nie wniosło to do jej życia szczególnie wiele, gdyż słownik wypluł słówko „kanikuła”. Kanikuła także nie kojarzyła się dokładnie z niczym, wiec też używała jej przy każdej nadarzającej się okazji. Kiedyś sprawdzi w słowniku co to kanikuła. Sprawdzi. Pewnie za jednym zamachem, szukając „mobbingu”, „tudzież”, „obligatoryjny” i jej ulubionego „konfabulując”, którego używa równie namiętnie jak niektórzy k…. . Z konfabulującą kanikułą na ustach, Aga podążała na spotkanie.

W tym czasie Milenka weszła z nagrzanej słońcem ulicy do baru, o wiele mówiącej nazwie Gadu-Gadu. Wybrała użytkownika, wpisała hasło, następnie zaświeciła żółte słoneczko. Dzień jak co dzień. Z baru przyniosła sobie kawę i rozejrzała się dookoła. W dosyć zadymionym i ciemnym ale chłodnym wnętrzu, przy nie pierwszej czystości stolikach siedziało kilka osób. Ci najbliżej baru niezdarnie mrugali będąc raz po raz a to widoczni, a to niewidoczni, a to za chmurką, a to bez chmurki. Przy barze kilku znajomych resetowało się co chwilę - zapewne dopadł ich wirus… Inni z przesiąkniętym nienawiścią opisem dotyczącym swojej pracy, udawali że pracują. Pozostali sącząc co-kto-ma-a-najczęściej-kawę ustawiali sobie opisy w coraz to bardziej egzotycznych i niezrozumiałych dla pozostałych użytkowników baru językach… często dla siebie zapewne też. Pod ścianą rozsiadła się grupa zawzięcie cytujących angielskie fragmenty piosenek, przeważnie o nieszczęśliwej miłości albo braku sensu życia. Ci ostatni często tworzyli grupki wzajemnego wsparcia pojąc się własnym nieszczęściem jak dzieci ciepłą i odgazowaną colą. I Milenka i Aga uwielbiały ciepłą i odgazowaną colę. Różnica była tylko taka, że Aga wyrażała to w opisach, a Milenka jeszcze nie. Kilka stoliczków dalej siedzieli cytatowcy filozoficzni. Cytatowcy filozoficzni cytowali wielkie cytaty, wielkich osób o których wiedzieli mało, a w zasadzie nic prócz tego, że w razie potrzeby można pewnie znaleźć ich w Wikipedii. Chyba można. Nie wiedzą, bo nie sprawdzali.

Mileńka sączyła kawę, drzwi drgnęły. Do środka weszła Aga. Starła z twarzy resztki makijażu w wersji płynnej, zaopatrzyła się w napój z dużą ilością kofeiny, podała użytkownika i hasło, ustawiła zwodniczy status (a może to był statut?), że jakoby jej nie było, dorzuciła angielski cytat którego nie rozumiała, ale właściwie język był tu bez znaczenia, bo cytatów z polskich pop piosenek nie rozumiała równie często i to już od dawna. Rozejrzała się dookoła szukając Milenki…jej uwagę przykuła grupka osób w piżamach…w piżmach?!? O dwunastej?! A…taaaak… to rodzina z USA, u nich jest dopiero wczesny ranek…

Dziewczyny odnalazły się wysyłając sobie milion uśmiechów.

-Milenka, bo mam sprawę do Ciebie. – zastukała dźwięcznie Aga

-No? – odstukała Milenka

- Mogę zrobić na blogu przekierowanie do Waszej blogowej relacji z przyjazdu Falbi i Fiali do nas? Bardzo mi się podoba Twoja o tym notka, ja nie wymyślę nic równie fajnego na ten temat…Mogęęęęęęęę?

- Jasne, proszę. – odparła Milenka z – jak zawsze – uśmiechem.

I tak: czytacze drodzy! Uprzejmie donosimy, że Fiala i Falbi przyjechały do naszego końskiego SPA;) Od kilku tygodni biegają sobie po górkach i wakacjują w ośmiokonnym stadzie:). Relacja z przyjazdu, przywitania z końmi znanymi i zapoznania z nieznanymi na blogu Naturalnej Stajni Falbana, czyli o tu:

relacja Milenki na i-haha.blog.onet.pl(klik)

Milenko, dziękujemy:)

A zostaje nam jeszcze jedna notka przyjazdowa:) Kto zgadnie jaki to konik?

niedziela, 2 sierpnia 2009

PRZYJAZD CLIO I ŻEGLUGI CZYLI KOCHAJMY SIĘ JAK BRACIA! :)

Ma Ola rację komentując, że nowych gości u nas od metra a wiadomości blogowych na ten temat nic a nic… no to nadrabiamy:)

Każdy z naszych bliższych i dalszych znajomych zna barwną opowieść o tym, jak to z dnia na dzień staliśmy się właścicielami sześciu koni (oraz o tym, jak 6 koni było już w przyczepie i nagle okazało się, że nie mamy dla nich stajni). Z tej szóstki na drodze kolejnych przypadków losu z nami pozostała trójka: Czenna, Cekin i Iluzja. Trzy inne zwierzaki natomiast powędrowały w świat! A świat… no jak to świat… jest mały! A w dobie internetu jeszcze mniejszy! I tak, zupełnym przypadkiem (życiem rządzi przypadek i co do tego nie mamy już żadnych wątpliwości od dawna) w internecie Wojtek spotkał Olę… która jest właścicielką Clio, półsiostry naszego Cekina, tej samej kochanej i uroczej, rudozłotej Clio, która była kiedyś nasza i którą znamy od maleńkości! Od słowa do słowa, od słowa do słowa… i okazało się, że Clio przyjedzie do nas na wakacje:) Ola jest świetnym westowcem, żywo zainteresowana naturalem, więc od razu znaleźliśmy wspólny język końsko ludzki:) Dla nas zabawa z Clio to kolejna fascynująca przygoda i mamy nadzieję, że dla Clio, prawopółkulowego introwertyka, też:) Rudzielec, to typowa delikatna księżniczka, intensywnie reagująca na otoczenie, trochę za uszami ma, jak każda kobieta, trochę wystraszona, też jak każda kobieta, ale ogromnie przyjazna (TAKŻE jak każda kobieta rzecz jasna)! Clio ma pięć lat, wsiadano na nią zaledwie kilka razy, więc dla Wojtka było to kolejne wyzwanie – wiedzieliśmy, że czeka nas dużo zabaw i z ziemi i z siodła:) Dodatkowo Złotoruda na sam widok przyczepy zareagowała nam żwawym galopem, nozdrzami jak u araba i całym wachlarzem niechęci w każdej odmianie podkręcając przy okazji całe stadko:) Po drodze okazało się, że stawanie dęba i odsadzanie się jest odpowiedzią na wiele rzeczy… Oj, były emocje:) Ale o tym, jak jest teraz, może przy innej okazji…:)

Clio, żeby samej się jej nie nudziło, przyjechała do nas z koleżanką Żeglugą, potocznie zwaną Żaglówką. Żaglówka to dwuletnia ślązaczka z książańskiej stadniny o niesamowicie pozytywnym nastawieniu do świata! Ha! Z resztą jaki pan taki kram, bo Ola i Marcin są tacy sami:) Luz to jej drugie imię! Problemy? Co to jest? Wszystko jest ciekawe! Generalnie zawsze nie ma się czego bać!

Dziewczyny przyjechały do nas szczęśliwie, chociaż Clio powiedziała Oli co myśli o jeździe przyczepką. A w nowym-starym stadzie? Trochę kwików, trochę pisków i na drugi dzień już wszyscy kopytni paśli się zgodnie razem (chociaż słowo „zgodnie” Clio i Cekin interpretują inaczej niż reszta stada). Ciekawe, czy po tylu latach rozłąki Clio poznała Iluzję, Czennę i brata Cekina… poznała nie poznała… ale do tej pory z Cekinem ma TYPOWO braterski układ… czyli piorą się przy każdej nadarzającej się okazji! Jak brat z siostrą!

A z resztą, co ja będę opowiadać…:) relacja zdjęciowa:

Konie słyszały, że mają przyjechać goście. Szykowały się już od kilku dni! W dzień przyjazdu, cała trójka wypatrywała Clio i Żeglugi od wczesnego ranka…


… tu wypatrywanie parami ( Iluzja poszła upudrować nos)


No i przyjechały! Nowe dziewczyny wpadły na wydzielony padok…


… i biegiem się witać!


Najpierw przez ogrodzenie…


Buzi z siostrą…


…i amory z Żaglówką!


Cekin zawsze wysyłany jest jako delegacja powitalna, no bo to taki bezkonfliktowy chłopiec...


Clio sugeruje bratu, że bardzo go kocha…


Clio WYRAŹNIE mówi bratu, że bardzo go kocha! Cekin jest trochę zaskoczony taką wylewnością uczuć…


…ale uprzejmie odpowiada, że kocha Clio równie mocno!


KOCHAJMY SIĘ!

Wg zasady „Jeśli możesz komuś powiedzieć, że go kochasz, uczyń to od razu” Clio i Cekin nieustannie zapewniają się wzajemnie o swej wielkiej bratersko-siostrzanej miłości!

Przy każdej okazji!

I na koniec, całe stadko:

A na koniec zupełny powiem, że do stada wakacyjnego dołączyły jeszcze trzy konie czekają nas więc jeszcze dwie notki przyjazdowe:)