środa, 16 lipca 2008

GOSCIE, GOŚCIE...CZYLI NOTKA DŁUGOSCI STONOGI - TYLKO DLA WYTRWAŁYCH:)

W ostatnią sobotę przyjechali do nas nasi pierwsi (i nie ostatni w te wakacje!) końscy goście:) Dotarli cali zdrowi i szczęśliwi, wysiedli cali zdrowi i szczęśliwi  i tak już im zostało przez cały tydzień (cały, zdrowy i szczęśliwyJ).  Nasze szanowne towarzystwo przyjęło kolegę Mistera z ogromnym zainteresowaniem („O! Nowy! Dawać go tu!”)Tacy aż głupi to my nie jesteśmy i co by się towarzystwo nie pozabijało na wstępie zrobiliśmy zasieki z drutu kolczastego, wykopaliśmy między Miśkiem a resztą, fosy zalane wodą, do fos  wpuściliśmy krokodyle…yhm…. tzn. Miśka puściliśmy na plac zabaw, a towarzystwo w składzie 2x”C” i 1x”I” na pastwisko. Emocje Misterowi były stopniowo dawkowane tak więc na początku  został zapoznany z pastuchem („Rany Boskie! To kopie gorzej niż koń!”), potem z Cekinem („Kumpel? Nowy kumpel?”) a na końcu z dziewczynami( „Łoooooooooooooo! Ale laski!”). Cekin trochę pokwiczał do kolegi, trochę nie,  a potem chłopcy  doszli do wspólnego wniosku, że wzajemnie dali sobie już po razie, a teraz spokojnie mogą iść na piwo… no ostatecznie -  z braku piwa - na trawę. U dziewczyn sprawa była bardziej skomplikowana (jak to u dziewczyn…).  Co chwilę WSZYSTKO się zmieniało:  „Misiek to facet mojego życia”… ”nie… jednak nie…”, ”…chyba popatrzył na tamtą, więc koniec z nami …” ….”tak!...patrzył na inną! Trzeba go przegonić!..”…”nie, nie potrafię, jednak  go kocham!...”…….” a może jednak to nie ten … „Przyjaciółko” poradź….”..” a jeśli to ten i przegapię jedyną szansę..?”… No i tak w pierwszy dzień dziewczyny targane uczuciami doszły ostatecznie do wniosku, że bicie się o faceta jest poniżej ich godności… i zrobiły Misiowi przymusowe zwiedzanie pastwiska co zajęło towarzystwu cały wieczór (Miś przodem, a reszta za nim ze skulonymi uszami i spacerujemy). Miś jak to Miś z anielskim spokojem znosił zmienne nastroje pań („a niech tam sobie łażą i uszy kulą,  babom trzeba się pozwolić wykrzyczeć i samo im przejdzie”). Miał chłopak rację, bo na drugi dzień sprawa rozwiązała się sama. Panie przespały się z własnymi myślami i o poranku było jasne, że Iluzja kocha Miśka nad życie i to na niego od zawsze czekała (i tak im już zostało bo Misiek  poczuł to samo) , a Czenna jednak ma nadal w pamięci tego rudego przystojniaka z ostatnich wakacji… ach….

Najbardziej zadowolony z całej sytuacji był Cekin, bo „Nowy kolega! I ma fajny kantar!” No i tak cały tydzień na kantar z frędzelkami polował i polował… bezskutecznie! Miś swoich frędzelków odebrać sobie nie pozwolił! I tak było co dzień.  A inne zwierzęta?  Po pierwsze, Żaba znowu przytyła. Ale nic to, straciłyśmy co prawda wypracowane w pocie małego Żabowego czółka pół kilo, ale od dzisiaj bierzemy się znowu i stracimy następne pół a potem jeszcze następne kilkadziesiąt deko i może wreszcie pan weterynarz nas pochwali bo ostatnio nie pochwalił („czym pani tego biednego psa tak pasie…? Schabowymi z kapustą?”)! Furia po tygodniu obecności gości ma na swoim koncie nowe straty (dla nas ZDECYDOWANIE straty, dla niej zdobycze… punkt widzenia zależy od wiadomo czego…) Do strat zaliczamy: m. in.  końskie ochraniacze… wrrrrr….Umie też niepostrzeżenie wynosić kapcie z pokoju i atakować śpiącego za jedyną wystającą mu z pod kołdry rękę… generalnie dziewczyna intensywnie progresuje (staram się znaleźć pozytywy)… szkoda tylko, że w złodziejstwie i niszczycielstwie wszelkim… Koty natomiast zostały rozpieczone do nieprzytomnościJ A myślałam, że bardziej już nie można, a tu proszę:)

No i tak sympatycznie minął  nam tydzień, towarzystwo się polubiło bardzo  i żal było się rozstawać. Chcąc nie chcąc  pod koniec tygodnia Miś został zapakowany do przyczepy, towarzystwo pożegnało się rżeniem i … i co gorsza, zapakowali razem z Misterem naszą prywatną i osobistą dobrą pogodę!  W związku z tym, od niedzieli cały czas leje!  I w domu, i w stajni, i na pastwisku zrobiło sie strasznie pusto… szczególnie pusto jest jednak w domu, bo nie dosyć, że Natalka z Grzesiem pojechali, to jeszcze Wojtek na parę dni też…

ale żeby nie było smutno i marudno,  poniżej zdjęcia. Zdjęć duuuuuużo, no ale w końcu to cały tydzień:):

 

Misiek: "Czy mnie się zdaje, czy tam są konie?!?"

         

   Potem była prezentacja. Najpierw Miś:

  

Potem Czenna i Cekin

  

A potem Iluzja:

  

Później każdy pokazał, co ma najlepsze. Czenna uważa,że najlepsze ma zęby (moim zdaniem zaraz po uszach;) ):

  

Czenna w konkurencji "zęby" nie ma jednak szans...co dziewczyny dobitnie udowodniły...

  

Pierwsze próby nawiązania kontaktu:

Cekin: "Wyjaśnijmy sobie coś kolego! To są moje dziewczyny i moje stado! Jasne?!"

  

Mister jednak szczególnie tym się nie przejął

Miś:"Dzień dobry Pani, jestem Mister."

Cekin: "Mamo, on podrywa moją Iluzję, powedź mu coś!"

  

Nowego kolegę należało bacznie obserwować. Jedni, przyczajeni w trawie obserwowali sami... 

 

Inni, ukryci za pastuchem, obserwowali parami...

  

Furia chce we wszytkim brać udział, dogadała się więc z końmi i pilnują na zmianę...

  

Potem zapoznaliśmy Mistera z pastuchem...

  

a potem z Cekinem. Chłopcy poznali się z każdej strony. Od frontu...

  

... i od ... od zadu...

  

a potem już całe stadko. Nowe wcielenie Czenny-byczek Fernando

  

przymusowe zwiedzanie pastwiska ( przeszly całe 4 ha chyba w każdą możliwą stronę)

  

  

  

po kilku godzinach gonitwy zabrakło wreszcie sił...

  

A my? Koty doszły do wniosku,że Natalka tak właściwie to przyjechala do nich...

  

Żaba też znalzała obiekt zanteresowań... i raczej nie był to Wojtek, lecz zawartość puszki...

  

 a w następne dni...

Miś: "A dlaczego oni się obijają...?"

  

  

  

człapu człapu z góry...

  

a może by tak główkę zgiąć kolego?

  

  

Czenna: "Ale nuuuuuuudy... Co on tam znowu piłuje...?"

  

Mężczyźni Natalki

  

 i moi Mężczyźni

  

a potem nadszedł dzień wyjazdu...

Miś - żeby nie zostać znalezionym - postanowił zlać się z otoczeniem i w tym celu wytarzał się w błocie. Natalka jednak nabrać się nie dała, Misia odnalazła,  doprowadziła do szczotki i zgrzebła, a potem starannie odczyściła...oj,było co czyścić:)

    

Miś: "Iluzja... będę wspominał twój piekny, opanierowany.... zad...."

Iluzja: "Miś, a może  zróbmy tak: ja się schowam za Ciebie oooo.. o tak jak teraz, potem razem wejdziemy do przyczepy i nikt się nie zorientuje...?"

Miś: "Wiesz Iluzja....to się chyba raczej nie uda...."

A na koniec zdjęcie rodzinne:)

  

wtorek, 8 lipca 2008

NOCNA ZAGRODA

A ostatnio coś tak się nam milczy na blogu, ponieważ dookoła tyyyyle się dziejeJ Byliśmy na pierwszej w życiu wystawie psów i od tej pory zdecydowanie kochamy wystawy i żądamy, by były co drugi dzień. Dlaczego? A no dlatego, że Furia po takiej wystawie leży cały wieczór, patrzy na nas błogo i pomerduje radośnie z  legowiska nie będąc w stanie nawet kufy podnieść. W związku z tym, że wystawy są raczej rzadko, zastanawiamy się nad alternatywą podobnych mocji, co by móc raz na czas mieć chwilę spokoju… .bo ja wiem? Może skok ze spadochronu?

Druga sprawa, która ostatnio zaprząta nasze głowy to Goście:) Ale po kolei: doszliśmy do wniosku- żeby konie miały już całkiem naturalnie - że kilka pomieszczeń przerobimy, część sadu odgrodzimy i zrobimy naszemu towarzystwu wspólną zagrodę nocną z wiatami w których w razie czego można się schować czy położyć. Jakie są zalety takiego rozwiązania? a no same:)(w każdym razie tak się nam póki co wydaje).Jedną z nich jest niewątpliwie to, że stajnia pusta mogą więc do nas przyjeżdżać goście:) Najbliżsi Goście przyjdą już jutro i to z moich  rodzinnych gór:) Aparat przygotowany, więc mam nadzieję, że z wrażenia nie zapomnę robić zdjęć:) Ciekawe, jak Cekin przyjmie nowego kolegę, bo reakcji naszych kochliwych panienek… można się domyśleć.

A oto krótka fotorelacja z budowy zagrody:

Najpierw trzeba było sprawdzić i dokładnie obwąchać cały teren...

  

Gdy jedni proacowali, inni cichaczem zaszyli się w domu i się obijali:

Wtedy Futia wzięła sprawy w swoje "ręce". Jednych trzeba było siłą doprowadzić do miejsca pracy...

  

...a innych dosłownie sprowadzić na ziemię...

  

Ludzi też trzeba pilnować. Furia sprawdza, czy belki dobrze okorowane 

 

Żabka-szef budowy- nadzoruje wszystkich z cienia pod jabłonią...

  

...a konie na budowlance znają się słabo,więc  przyglądają się tylko z daleka

  

Wiaty i płotek już gotowe... 

 

...wiec konie mogą przyjść na odbiór roboty. Najpierw ciekawski Cekin:

  

...a potem już całe stadko.Najlepiej galopem:

  

Nawet pliszka przyleciała z pastwiska, sprawdzić co to za zmiany:

  

...i tak wiata i ogrodzenie gotowe! Teraz można spokojnie odpoczywać i czekać na przyjazd gości: 

 

p.s. Mimo najszczerszych chęci wszystkich i wielkich starań psów, kotów nie udało się zagonić do żadnej pracy...