"…no bo gdy Aga nie patrzy, to można np kotu odgryźć ucho i NIKT się nie zorientuje!"
"…no bo gdy Aga nie patrzy, to można np kotu odgryźć ucho i NIKT się nie zorientuje!"
Na dobry początek będzie o wściekliźnie. Furia została zaszczepiona na wszystkie możliwe choroby, została tylko ta ostatnia więc radośnie udaliśmy się do lecznicy. W poczekalni młoda tradycyjnie odegrała rolę umęczonego szczeniaczka (Ooooo jaka ja jestem biedna, a oni mnie tutaj przywieźli, małego szczeniaczka, ci SADYŚCI!). O tym, w jak błyskawicznym tempie młoda zjednuje sobie serca czekających w kolejce pańć od yoreczków i o tym, jak po takim zjednywaniu pańcie odprowadzają nas do drzwi spojrzeniem z cyklu „Niech ktoś zadzwoni po T.O.Z.!Temu zwierzęciu trzeba pomóc!!!” opowiemy pewnie szerzej następnym razem. ..
Weterynarz nie taki głupi i się na „biednego szczeniaczka” nie nabiera to i Furię koniec końców zaszczepił. Z tej okazji dostaliśmy śliczny breloczek z napisem „Szczepienie przeciwko wściekliźnie aktualne do….”. No to ja z kobiecym wdziękiem zaczęłam się zachwycać, że jaki ładny… i że czerwony… i w ogóle fajny… Wojtek patrzy i bez skrępowania:
-Ty wiesz, ty sobie może ten breloczek przypnij do torebki. – zaniemówiłam i zbladłam. – Bo wiesz, KOCHANIE(!!), tobie to się on bardziej przyda niż Furii… - zaniemówiłam, zbladłam i usiadłam. Opis miny weterynarza sobie daruję, ale gdybym wtedy wyszła, pewnie razem z Wojtkiem przybili by sobie piątkę, wypili po piwie i oglądnęli wspólnie mecz.
Z perspektywy czasu…
Najbardziej żałuję tego, że zaniemówiłam. Ale nic straconego! Niedługo przed nami następna wizyta - KASTROWANIE KOTÓW!