piątek, 15 maja 2009

NOGI, NOGI,… KOŃSKIE NOGI…

Ostatnio nic tylko się kursujemy. W kwietniu byłem na weekendowym kursie naturalnej pielęgnacji kopyt. Kurs niezwykle obszerny teoretycznie jak i praktycznie, zdecydowane obowiązkowy dla każdego posiadacza końskich kopyt, nawet jeśli nie zamierza się ich samemu werkować.

Były to zajęcia dla osób na których widok „odrąbanych” końskich nóg i specyficzny (delikatnie mówiąc) zapach, nie robi wrażenia… zajęcia praktyczne polegały na samodzielnym werkowaniu kopyt – kopyt które w niedawnej przeszłości należały do koni...

Osobom o wrażliwych żołądkach serdecznie polecam wyłączenie w tym momencie strony i spokojne oczekiwanie na następną notkę (już za kilka dni, już za kilka dni! ) która – obiecuję - nie będzie zawierała takich fotografii jak te poniżej… 


Wiem że widok nie należy do przyjemnych…

Szokujące dla mnie jest to, że istnieją konie które posiadają takie kopyta i ich właściciele do tego doprowadzają. ..

Natomiast niezwykle cenne dla mnie jest to, że po takim kursie jestem w stanie np. z takiego kopyta:


zrobić takie:

Nasze konie już mają nowe „buty” :) Wg naturalnych metod, strugam im kopyta już od długiego czasu, jednak z metodą prezentowaną przez Larsa miałem styczność pierwszy raz. Co tu wiele mówić, już po pierwszym werkowaniu, nasze końskie towarzystwo „powiedziało” nam, że jest bardzo zadowolone, co najlepiej widać po ich ruchu:)

2 komentarze:

  1. Dodaj jeszcze, że po kursie nie da się wrócić do stanu błogiej niewiedzy i beztroski w powierzaniu kopyt kowalowi, który przychodzi raz na 7 tygodniu. Wiem, że Was to nie dotyczy, ale to realia większości pensjonatów. Po kursie już nie da się tego akceptować ...

    Ania + Duszek aka Słoneczko + Truskawka aka Czarna Mamba (pseudo wypozyczone, autorka Naturalna Flbana)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te kopyta to... brak słów. Po co takie ,,straszne'' zajęcia ?

    OdpowiedzUsuń