W ostatnią sobotę przyjechali do nas nasi pierwsi (i nie ostatni w te wakacje!) końscy goście:) Dotarli cali zdrowi i szczęśliwi, wysiedli cali zdrowi i szczęśliwi i tak już im zostało przez cały tydzień (cały, zdrowy i szczęśliwyJ). Nasze szanowne towarzystwo przyjęło kolegę Mistera z ogromnym zainteresowaniem („O! Nowy! Dawać go tu!”)Tacy aż głupi to my nie jesteśmy i co by się towarzystwo nie pozabijało na wstępie zrobiliśmy zasieki z drutu kolczastego, wykopaliśmy między Miśkiem a resztą, fosy zalane wodą, do fos wpuściliśmy krokodyle…yhm…. tzn. Miśka puściliśmy na plac zabaw, a towarzystwo w składzie 2x”C” i 1x”I” na pastwisko. Emocje Misterowi były stopniowo dawkowane tak więc na początku został zapoznany z pastuchem („Rany Boskie! To kopie gorzej niż koń!”), potem z Cekinem („Kumpel? Nowy kumpel?”) a na końcu z dziewczynami( „Łoooooooooooooo! Ale laski!”). Cekin trochę pokwiczał do kolegi, trochę nie, a potem chłopcy doszli do wspólnego wniosku, że wzajemnie dali sobie już po razie, a teraz spokojnie mogą iść na piwo… no ostatecznie - z braku piwa - na trawę. U dziewczyn sprawa była bardziej skomplikowana (jak to u dziewczyn…). Co chwilę WSZYSTKO się zmieniało: „Misiek to facet mojego życia”… ”nie… jednak nie…”, ”…chyba popatrzył na tamtą, więc koniec z nami …” ….”tak!...patrzył na inną! Trzeba go przegonić!..”…”nie, nie potrafię, jednak go kocham!...”…….” a może jednak to nie ten … „Przyjaciółko” poradź….”..” a jeśli to ten i przegapię jedyną szansę..?”… No i tak w pierwszy dzień dziewczyny targane uczuciami doszły ostatecznie do wniosku, że bicie się o faceta jest poniżej ich godności… i zrobiły Misiowi przymusowe zwiedzanie pastwiska co zajęło towarzystwu cały wieczór (Miś przodem, a reszta za nim ze skulonymi uszami i spacerujemy). Miś jak to Miś z anielskim spokojem znosił zmienne nastroje pań („a niech tam sobie łażą i uszy kulą, babom trzeba się pozwolić wykrzyczeć i samo im przejdzie”). Miał chłopak rację, bo na drugi dzień sprawa rozwiązała się sama. Panie przespały się z własnymi myślami i o poranku było jasne, że Iluzja kocha Miśka nad życie i to na niego od zawsze czekała (i tak im już zostało bo Misiek poczuł to samo) , a Czenna jednak ma nadal w pamięci tego rudego przystojniaka z ostatnich wakacji… ach….
Najbardziej zadowolony z całej sytuacji był Cekin, bo „Nowy kolega! I ma fajny kantar!” No i tak cały tydzień na kantar z frędzelkami polował i polował… bezskutecznie! Miś swoich frędzelków odebrać sobie nie pozwolił! I tak było co dzień. A inne zwierzęta? Po pierwsze, Żaba znowu przytyła. Ale nic to, straciłyśmy co prawda wypracowane w pocie małego Żabowego czółka pół kilo, ale od dzisiaj bierzemy się znowu i stracimy następne pół a potem jeszcze następne kilkadziesiąt deko i może wreszcie pan weterynarz nas pochwali bo ostatnio nie pochwalił („czym pani tego biednego psa tak pasie…? Schabowymi z kapustą?”)! Furia po tygodniu obecności gości ma na swoim koncie nowe straty (dla nas ZDECYDOWANIE straty, dla niej zdobycze… punkt widzenia zależy od wiadomo czego…) Do strat zaliczamy: m. in. końskie ochraniacze… wrrrrr….Umie też niepostrzeżenie wynosić kapcie z pokoju i atakować śpiącego za jedyną wystającą mu z pod kołdry rękę… generalnie dziewczyna intensywnie progresuje (staram się znaleźć pozytywy)… szkoda tylko, że w złodziejstwie i niszczycielstwie wszelkim… Koty natomiast zostały rozpieczone do nieprzytomnościJ A myślałam, że bardziej już nie można, a tu proszę:)
No i tak sympatycznie minął nam tydzień, towarzystwo się polubiło bardzo i żal było się rozstawać. Chcąc nie chcąc pod koniec tygodnia Miś został zapakowany do przyczepy, towarzystwo pożegnało się rżeniem i … i co gorsza, zapakowali razem z Misterem naszą prywatną i osobistą dobrą pogodę! W związku z tym, od niedzieli cały czas leje! I w domu, i w stajni, i na pastwisku zrobiło sie strasznie pusto… szczególnie pusto jest jednak w domu, bo nie dosyć, że Natalka z Grzesiem pojechali, to jeszcze Wojtek na parę dni też…
ale żeby nie było smutno i marudno, poniżej zdjęcia. Zdjęć duuuuuużo, no ale w końcu to cały tydzień:):
Misiek: "Czy mnie się zdaje, czy tam są konie?!?"
Potem była prezentacja. Najpierw Miś:
Potem Czenna i Cekin
A potem Iluzja:
Później każdy pokazał, co ma najlepsze. Czenna uważa,że najlepsze ma zęby (moim zdaniem zaraz po uszach;) ):
Czenna w konkurencji "zęby" nie ma jednak szans...co dziewczyny dobitnie udowodniły...
Pierwsze próby nawiązania kontaktu:
Cekin: "Wyjaśnijmy sobie coś kolego! To są moje dziewczyny i moje stado! Jasne?!"
Mister jednak szczególnie tym się nie przejął
Miś:"Dzień dobry Pani, jestem Mister."
Cekin: "Mamo, on podrywa moją Iluzję, powedź mu coś!"
Nowego kolegę należało bacznie obserwować. Jedni, przyczajeni w trawie obserwowali sami...
Inni, ukryci za pastuchem, obserwowali parami...
Furia chce we wszytkim brać udział, dogadała się więc z końmi i pilnują na zmianę...
Potem zapoznaliśmy Mistera z pastuchem...
a potem z Cekinem. Chłopcy poznali się z każdej strony. Od frontu...
... i od ... od zadu...
a potem już całe stadko. Nowe wcielenie Czenny-byczek Fernando
przymusowe zwiedzanie pastwiska ( przeszly całe 4 ha chyba w każdą możliwą stronę)
po kilku godzinach gonitwy zabrakło wreszcie sił...
A my? Koty doszły do wniosku,że Natalka tak właściwie to przyjechala do nich...
Żaba też znalzała obiekt zanteresowań... i raczej nie był to Wojtek, lecz zawartość puszki...
a w następne dni...
Miś: "A dlaczego oni się obijają...?"
człapu człapu z góry...
a może by tak główkę zgiąć kolego?
Czenna: "Ale nuuuuuuudy... Co on tam znowu piłuje...?"
Mężczyźni Natalki
i moi Mężczyźni
a potem nadszedł dzień wyjazdu...
Miś - żeby nie zostać znalezionym - postanowił zlać się z otoczeniem i w tym celu wytarzał się w błocie. Natalka jednak nabrać się nie dała, Misia odnalazła, doprowadziła do szczotki i zgrzebła, a potem starannie odczyściła...oj,było co czyścić:)
Miś: "Iluzja... będę wspominał twój piekny, opanierowany.... zad...."
Iluzja: "Miś, a może zróbmy tak: ja się schowam za Ciebie oooo.. o tak jak teraz, potem razem wejdziemy do przyczepy i nikt się nie zorientuje...?"
Miś: "Wiesz Iluzja....to się chyba raczej nie uda...."
A na koniec zdjęcie rodzinne:)
Najbardziej podoba mi sie zdjecie rodzinne :) my i nasz malutki kucyk sportowy :) dzidzia :) ktora skacze nagle 120 cm ze mna na grzbiecie a jak go prosze to nawet 50cm badyl jest problemem :P racja to byl wspanialy tydzien. Miś nie chcial wracac. Choc jak juz dojechal sprawe zalagodzilo glosne i dlugie rzenie powitalne wszytskich koni z jego stajni.
OdpowiedzUsuńa zapomnialas ze okazalo sie iz Furia lubi rozowy kolor bielizny :P hehehe
~NataszkaR
A tak, Furia szczególnie lubi różowe staniki jak się okazało :) Gdy kiedyś dorośnie, kupię jej różowy:) Będzie miała swój - nie będzie musiała zabierać innym;)
OdpowiedzUsuń~Aga Wó.